Z Kamykiem po KPN
Środa, 10 czerwca 2009
· Komentarze(0)
Tym razem wypad na bliski Kampinos. Wielkie plany typu Twierdza Modlin jednak trzeba odłożyć na dni, w których uda nam się wcześniej wstać. Anyway, prostą drogą czarny - żółty - zielony - czerwony - niebieski docieramy do Palmir, stamtąd asflatem do Łomnej, z Łomnej do Czosnowa, w Czosnowie odpoczynek przy napoju bogów i pokarmie najlepszych. Oficjalnie to czekamy, aż przestanie padać (deszcz nas złapał na wjeździe do Czosnowa). Powrót asfaltem bo deszcz blisko. Kamyk nadużywa trochę zalet swojej sytuacji (niższa pozycja i sztyca podniesiona do optymalnego wyprostu nóg) i po asfalcie tnie 35-37kmph. Ja raczej około 31. Nagle zauważamy autobus, i się za nim łapiemy. Znaczy łapię się ja, bo Kamyk jakoś miał opory. Dopiero przy drugim razie też spróbował, i ocenił, że to jest dobre. Tak dotarliśmy do bliskich Łomianek, gdzie zauważyliśmy, że kierowcy samochodów blokują zarówno miasto jak i trasę na Gdańsk. Naprawdę ja nie wiem czemu to robią ani czemu to lubią... porażka. Wycieczka udana, byle za dużo nie jeździć na rowerze bujanym do Enduro z osobami, które mają rowery MTB XC.