Dzień dziewiąty i ostatni - szybka wizyta w muzeum orła białego. Mają tam trochę sprzętu wojskowego z IIwś. Naprawdę warto obejrzeć jeśli się jest w okolicy.
Dzień ósmy - dalej Sieradowicki PK, i góra sieradowicka. Bardzo ciekawe miejsca. Zaliczone wsie, od których cały SPK bierze nazwę - raczej totalne dziury.
Dzień Siódmy - trochę oszukaliśmy bo pojechaliśmy samochodem do innej miejscowości. Zaliczyliśmy lasek na południe od Nowej Słupii. Nie chcąc wracać asfaltem pojechaliśmy przez kawałek Świętokrzyskiego Parku Narodowego, a dokładniej to przez szczyt Świętego Krzyża. Mimo ostrzeżeń, opłat nie pobierano. Zjazd kamienistym szlakiem w stronę Nowej Słupii, przy kończącym się świetle - bezcenny.
Dzień Piąty - wycieczka zgodnie z zaplanowaną wcześniej trasą. Tym razem lasy na zachód od Suchedniowa. Tamta część mniej nam przypadła do gustu, głównie ze względu na często występujące drzewa leżące w poprzek szlaku. Zaliczyliśmy też dąb Bartek. Faktycznie jego lata już się kończą....
Dzień czwarty, krótki. Podczas czekania aż Agni ukradnie kilka gruszek zauważyłem, że wahacz w Meridzie pękł przy mocowaniu dampera. Zbieramy się do domu, i szukamy spawacza. Rama jest pospawana wieczorem, kosztem 25zł, konieczne było moje przymykanie oka na rezultat. Mimo wyglądu spaw trzyma się do dzisiaj.
Trzeci dzień - tym razem do Śieradowickiego Parku Krajobrazowego, ale do południowej części. Potem przebijamy się w stronę właściwych gór świętokrzyskich. Przejeżdżamy w pobliżu Bukowej Góry, i powrót asfaltem.
Drugi dzień, jedziemy szlakiem do Wykusu, stamtąd do Starachowic. W Starachowicach dziwna pizza DaGrasso (jakość trochę gorsza niż zwykle w tej pizzerii). Powrót trasą na oko.